sobota, 8 września 2012

4. To co robimy? Coś czego nie wolno...

Siedziałam razem z Eweliną w salonie. Szczerze rozmawiałyśmy. Przekonywała mnie, że mój związek z Mikołajem już dawno nim nie był. Próbowałam zaprzeczać, ale jednak w głębi serca wiem, że to prawda. Na początku naszej znajomości było pięknie. Byłam wtedy przekonana, że wreszcie spotkałam kogoś, kto da mi szczęście. Miałam nadzieję, że zapomnę przy nim to wszystko, co przeszłam w życiu. I tak było. Jednak tylko przez pierwsze miesiące. Później zaczęło się coś psuć, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Tak bardzo go kochałam. A może już później nie? Może po prostu nie chciałam go stracić, bo bardzo się do niego przyzwyczaiłam? Teraz jednak już wiem, że muszę o nim zapomnieć. Muszę to wszystko przerwać. Wiem, że nie zrobiłam dobrze, nie mówiąc mu o tych tabletkach. Jednak czasem tak mam, że najpierw coś zrobię, a później pomyślę. Zawsze tak było. Dobrze, że nie jestem w ciąży. Nie mogłabym mieć dziecka z takim potworem...
- Już lepiej? - zapytała przyjaciółka.
- Tak. Dziękuję ci za wszystko - przytuliłam ją. - Podziękuj ode mnie też Zbyszkowi.
- A może sama mu podziękujesz? - zaproponowała. Chyba miała rację, ale ja nawet nie miałam jak się z nim skontaktować... Więc niby jak?
- Ale jak? Przecież nawet nie mam jego numeru, nie wiem, gdzie mieszka - wyliczałam wszystkie przeszkody.
- Ale on mieszka u nas - Ewelina uśmiechnęła się szeroko. - Pojechał tylko po coś do sklepu...
- Jak to mieszka u was? - zdziwiłam się.
- Jeszcze przez tydzień będzie tu mieszkał, a później pojedzie do Rzeszowa - tłumaczyła.
- No to może ja... Wrócę do siebie.
- Nie ma mowy! - zaprotestowała. - Zostaniesz u nas. Masz mi nie wracać do Mikołaja. Przy okazji podziękujesz Zbyszkowi.
- Ale... Ja tam mam swoje rzeczy...
- Już ja się tym zajmę, dobra? Nie wrócisz tam. Nie spotkasz się z nim, rozumiesz?
Wiedziałam, że nie ma się co sprzeczać z Eweliną. Skinęłam tylko głową na znak, że się zgadzam, podziękowałam jeszcze raz przyjaciółce i uścisnęłam ją.
- Jak słodko - odwróciłam się i zobaczyłam misiową mordkę. - Cześć, Dominika - powiedział i uścisnął na powitanie.
- Czemu śmierdzisz piwem? - zapytałam i głośno się zaśmiałam.
- Długa historia - uśmiechnął się Kubiak, ukazując przy tym swoje białe zęby. - Ale powiem ci, że wszystkiemu jest winny Zbyszek... Ale, spokojnie, polubisz go - i znów uśmiechnął się najzabawniejszym ze swoich uśmiechów.
- Chyba idzie - powiedziała Ewelina. I faktycznie. Po chwili już widziałam prawie dwumetrowego faceta.
- Kuźwa, ale miałem przygodę - powiedział na całe mieszkanie. - Jakaś babka...
- Co, znów poznałeś jakąś blondi? - wyszczerzył się Kubiak.
- Nie - odpowiedział Bartman, uderzając Kubiaka w brzuch. - Jakaś babka... Stara babka - te słowa mocno zaakcentował - prawie stuknęła mi samochód. Jeszcze zaczęła się na mnie drzeć. Wariatka - powiedział pod nosem.
Ewelina głośno się zaśmiała.
- A może to była twoja wina, Zbysiu? - powiedziała, śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Na pewno nie... Gdyby to była jakaś ładna babka, to może i bym to zrobił specjalnie, ale że to stare pudło... Nie, dziękuję!
- Jasne, jasne... Ty żadnej nie przepuścisz - zaśmiał się Kubiak, zasłaniając przy tym swój brzuch... Chyba bał się kolejnego ciosu. Jednak Zbyszek wcale nie miał zamiaru go bić. Pokazał mu tylko język i... Właśnie. Zaczął się we mnie patrzeć. Odwróciłam wzrok.
- Idę na zakupy - poinformowała Ewelina. - Kubiak, chodź, pomożesz mi - uśmiechnęła się do niego i zaczęła poganiać ręką.
- Może ja ci pomogę? - zaproponowałam.
- Nie, ja pomogę mojej królowej - powiedział Misiek, śmiesznie poruszając brwiami.
- Tylko się ubierz i umyj włosy - zarządziła Ewelina.
- Tak jest - odpowiedział Misiek, po czym oboje wyszli z pokoju.
Ja natomiast siedziałam w bezruchu, ślepo wpatrując się w stolik.
- Jak się czujesz? - zapytał Zbyszek, siadając obok mnie.
- Dobrze - odpowiedziałam. - A tak w ogóle, to chciałam ci podziękować - uniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. - Za to w szpitalu - odetchnęłam ciężko na samo wspomnienie tamtej chwili.
- Nie ma sprawy - odpowiedział, unosząc delikatnie kąciki ust.
Uśmiechnęłam się jeszcze i odwróciłam głowę. Pewnie się zaczerwieniłam. Przynajmniej tak czułam. Nie wiem czemu, bo mężczyźni dawno temu przestali mnie zawstydzać. Po prostu jakoś tak wyszło...
Po chwili poczułam jednak dłoń Bartmana na swoim ramieniu.
- Jakby co, to mów, a pomogę - szepnął, a potem wstał i wyszedł.


- Wychodzimy! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Eweliny. - Zbyszek, opiekuj się moją przyjaciółką - uśmiechnęła się do Bartmana, a później spojrzała na mnie wymownie. - No co? - zapytała, widząc moją minę.
- Chodź, kochanie, bo nam sklep zamkną - powiedział Misiek, uśmiechając się do Zbyszka, który był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Zaopiekuję się, zaopiekuję - powiedział pod nosem, patrząc się na mnie ukradkiem.
- Super - wypowiedziałam z ironią w głosie. Co jak co, ale Zbyszka postrzegałam zawsze, mimo iż go nie znałam, jako zapatrzonego w siebie lowelasa. Jednak zmieniłam o nim zdanie po dzisiejszej sytuacji. Chyba da się go lubić...
Ewelina i Misiek wyszli, a ja zamknęłam za nimi drzwi.
- To co robimy? - zapytał Zbyszek z nadzieją w głosie. Oczywiście próbował mnie tym rozbawić. Przynajmniej... tak myślę.
- Coś, czego nie wolno - uśmiechnęłam się tajemniczo i podążyłam w jego kierunku...
Będąc już jakieś kilka centymetrów od niego... zawróciłam i poszłam po torebkę.
- Gdzie idziesz? - zapytał, obserwując, jak zakładam buty.
- Muszę gdzieś pójść - odpowiedziałam już całkiem poważnie. - Ja muszę... Wiesz - popatrzyłam na niego, szukając zrozumienia.
- Idziesz do niego, tak? - było to bardziej pytanie retoryczne. W odpowiedzi tylko skinęłam głową. - Pójdę z tobą - wziął kurtkę i stanął przede mną.
- Nie, Zbyszek, ja... - chciałam zaprotestować, ale on mi skutecznie przeszkodził.
- Podwiozę cię - szepnął, ale ja wiedziałam, że na podwiezieniu się nie skończy.
- Ale musi ktoś zostać w mieszkaniu, bo przecież jak Ewelina i Kubiak wejdą...
- Słuchaj, oni mają klucze, ja mam klucze, a poza tym oni robią zakupy dwie godziny, więc wiesz... - poruszył zabawnie brwiami. - A jak już koniecznie chcesz, aby ktoś został w mieszkaniu, to podaj mi adres tego padalca, a pojadę sam. To co? Wybieraj - wlepił swoje zielone tęczówki w moje oczy i czekał, aż coś odpowiem.
- Ale tylko mnie podwieziesz - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
- Oczywiście - odpowiedział, nie przekonując mnie tym zupełnie.
Wyszliśmy więc z mieszkania i podążyliśmy w stronę samochodu siatkarza...

*

Miałam dodać za tydzień, ale pomyślałam, że dodam już dziś.
 Jak się podoba? Myślę, że jest dość... dość... nawet :). Teraz chcę wprowadzić więcej pozytywnych rzeczy w życie Dominiki. Będzie wesoło, mam nadzieję. A teraz możecie już zgadywać, co się stanie w mieszkaniu Dominiki i Mikołaja :D. Podpowiem: poleje się krew :D.
To wszystko. Kolejny rozdział dodam, prawdopodobnie, we wtorek lub w środę.
Dziękuję za wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie :). 

10 komentarzy:

  1. Dobra, to ja próbuję zgadnąć : Zibi pewnie pobije się z Mikołajem, ale mam nadzieję, że się mylę. Bardzo bardzo mam taką nadzieję. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale emocje bd w następnym ;d
    Pozdrawiam Aśka;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział bloga http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby Zbyszek wlał Mikołajowi?? Gorzej jeśli Mikołaj wleje Dominice! Oby tak się nie stało!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja już chyba wiem, co będzie w kolejnym. Szykuję się na wojnę i ostrą wymianę zdań. Ale po cholerę ona tam idzie. Po co jej to? Wie doskonale, jaki jest Mikołaj, ale tam idzie. Źle, robi. To się dla wszystkich może skończyć źle, ba. Nawet bardzo źle. Zamiast na zawsze od niego się uwolnić, to ona idzie. I dobrze, że nie jest w ciąży, bo wtedy by było fatalnie. A Zbyszek zamiast jej powiedzieć, żeby tam nie szła, to on jej proponuje, że ją zawiezie. Czy on się dobrze czuje? On miał ją pilnowac, a nie wraz z nią ładować się w tarapaty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybaczcie, że zakłócam, ten spokojny wieczór, ale Panna A ma problem gdyż nie wie, które opowiadanie pisać. Dlatego też wysyłam linka i proszę abyście wyraziły swoją opinię, co mam pisać. Możecie, to robić. A zakładce moja twórczość ''BĘDZIE'' a tutaj wysyłam wam link : ) http://pannaa-tworczosc.blogspot.com/p/bedzie.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że Dominika zostawiła Mikołaja. To niebezpieczny typ i boję się, że coś jej zrobi. No i całe szczęście, że nie jest z nim w ciąży. Dobrze, że Domi ma takiego kogoś jak Ewelina ;) No i ciekawe jak tam będzie się z Zbyszkiem dogadywać ;)
    Pozdrawiam, Kinga ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba tam dojdzie do spięcia pomiędzy Mikołajem a Zbyszkiem. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 25 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 5 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zbigniew w wersji troskliwego faceta, lubię to! Gdyby tak wlał Mikołajowi, nie miałabym nic przeciwko, facet bezwarunkowo sobie na to zasłużył. ;) Nie zdziwię się, jeśli na początku kolejnego rozdziału telepatycznie będę wysyłać Bartmanowi wiadomość 'Wlej mu!' :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. o rany, jaki słodki Misiek :D no, a Zbyszek też jest bardzo w porządku w tym opowiadaniu. no i ogólnie jest bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń