Odzyskałam
przytomność dopiero w szpitalu. Rozejrzałam się po sali. Wszystko było
białe. Obok mnie siedział Mikołaj. Trzymał mnie za rękę.
- Co się stało? - zapytałam.
- Zemdlałaś - odpowiedział. - Ale już jest lepiej. Lekarze za parę minut powiedzą, co było przyczyną.
Mikołaj uśmiechnął się do mnie i czule pocałował w czoło.
Po kilku minutach, zgodnie z tym, co powiedział Mikołaj, przyszedł do nas lekarz.
-
Dzień dobry - przywitał się z lekkim uśmiechem na twarzy. Skoro się
uśmiecha, to raczej nic poważnego. Już czułam się lepiej, więc czekałam
tylko na moment, kiedy powie, że mogę wyjść ze szpitala. - Mamy już
wyniki - zapowiedział. - Czy odłożyła pani może ostatnio jakieś leki?
Albo środki antykoncepcyjne? - zapytał. Nie chciałam odpowiadać przy
Mikołaju, bo wiem, że źle taki temat na niego działa. W dodatku, nie
powiedziałam mu o tym...
-
Tak - odpowiedziałam ściszonym głosem. Starałam się, aby Mikołaj tego
nie usłyszał, ale to po prostu niemożliwe, skoro był tuż obok mnie.
Spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy zmienił się drastycznie.
Wiedziałam, że może być z tego kłótnia. - Tabletki antykoncepcyjne...
-
Dobrze - lekarz popatrzył na jakieś papiery. - W takim razie przepiszę
pani kilka środków na wzmocnienie, bo jest pani po prostu osłabiona.
Czasem to się zdarza... Ale proszę się nie denerwować. Nic pani nie
jest.
-
A czy ona jest w ciąży? - to pytanie Mikołaja dało mi do myślenia.
Wypowiedział je z jakimś zawodem w głosie. Ale ja po prostu nie mogłam
mu powiedzieć. Chciałam, aby zmienił zdanie co do dzieci, kiedy takowe
się pojawi...
- Nie wiem, ale Dominika powinna udać się do ginekologa - odpowiedział lekarz i wyszedł.
- Jesteś zły? - zapytałam.
-
Nie - odpowiedział sucho. - Tylko zawiodłem się na tobie. Nie
powiedziałaś mi o tak ważnej sprawie. Nie pomyślałaś, że może ja nie
chcę mieć z tobą dzieci?! Ja nie chcę dziecka! - w tym momencie uderzył
groźnie w łóżko i wyszedł.
Poczułam,
że w moich oczach gromadzi się już kilka łez. On miał rację. Pewnie
pomyślał, że chcę go wrobić w dziecko! Jak ja mogłam...
*
Obudziłem się. Byłem przykryty
jedynie białym prześcieradłem. Spojrzałem na zegarek. Godzina 18!
- Co?! – krzyknąłem na całe
mieszkanie.
- Witaj, witaj, przyjacielu! –
usłyszałem kpiący głosik Zbyszka. Oparł się o drzwi i patrzył się na mnie,
uśmiechając się denerwująco pod nosem.
- I ty Brutusie… - zacząłem. –
Wylałeś mi piwo na głowę! – oskarżyłem, palcami przeczesując moje mokre i
śmierdzące okropnie włosy.
- Jakie piwo? – wykręcał się. –
Resztka tylko – zaśmiał się i odszedł.
- Dorwę cię – wyszeptałem i
ukryłem głowę w poduszce.
*
Kino, kino i jeszcze raz kino!
Jakbym miał teraz kamerę, to bym go nagrał… Kto wie? Może dostałbym Oscara?
Poszedłem do pokoju. Wziąłem do
ręki swój telefon. SMS.
- Od kogo? – zdziwiłem się,
kiedy zobaczyłem nadawcę. To była Ewelina. Może pomyliła numery?
Otworzyłem wiadomość.
Zbyszek, ratuj! Nie mogłam się dodzwonić do Kubiaka. Przyjedź do szpitala,
okej? Proszę! To ważne!
Zląkłem się. O co chodzi? Coś
się stało Ewelinie? Co mam powiedzieć Miśkowi? Niech to!
Szybko ubrałem kurtkę, wziąłem
kluczyki i wybiegłem z mieszkania. Kubiak wyraźnie był zaskoczony, ale przecież
nie mogłem mu powiedzieć, gdzie jadę. Przecież on wyleciałby z mieszkania w
samych gatkach, o ile w ogóle je na sobie miał. A twarz? Szkoda gadać.
Dojechałem. Wszedłem do
szpitala. No tak. Tylko gdzie Ewelina? Już miałem się zapytać pielęgniarki o
nią, ale zorientowałem się, że nie pamiętam, jak ona ma na nazwisko. Stałem jak
wryty. Wyciągnąłem telefon z prawej kieszeni i zadzwoniłem do Eweliny. Jeden
raz… Nie odbiera. Drugi raz – nic. Trzeci – nic. Wysłałem SMS-a – nic. Cholera,
gdzie ona jest?
- Zostaw ją! – usłyszałem
znajomy głos. Podbiegłem tam, skąd dochodziły krzyki.
- Nie! Ona nie miała prawa! –
krzyczał jakiś facet.
Zobaczyłem po chwili Ewelinę.
Kłóciła się z jakimś wysokim facetem. No, oczywiście nie jest on aż tak wysoki,
jak ja. Facet trzymał siłą Ewelinę za rękę.
Podbiegłem i chwyciłem faceta za
ramiona, rzucając do na ścianę.
- Co jest! – zaczął, próbując
się na mnie rzucić. Na szczęście odparłem atak i po chwili to coś leżało już na
podłodze.
- Zostaw ją i wyjazd stąd,
jasne?! – nie, nie krzyczałem. Po prostu głośno mówiłem.
- Dobra – powiedział. No cóż –
szybko poszło.
Po dziesięciu sekundach, faceta
już nie było. Rozejrzałem się. Ujrzałem Ewelinę, która przytulała jakąś
dziewczynę. Całą zalaną łzami…
- Co się stało? – zapytałem,
podchodząc do nich.
- Ten kretyn – zaczęła Ewelina,
ale przerwała na chwilę. – Szkoda słów…
- Może pomogę? – zaproponowałem,
obserwując dziewczynę, która całą twarz miała ukrytą w dłoniach. Cała się
trzęsła.
- Jeśli możesz, to zaczekaj na
nas chwilę, dobrze? Muszę zabrać Dominikę do nas, bo nie pozwolę jej zostać z
tym draniem – powiedziała Ewelina.
Zabrała znajomą do jednej z sal.
Tak, jak kazała Ewelina, czekałem na nie. Co się stało przed chwilą? Nie wiem.
Może jakoś Ewelina mi to wytłumaczy…
Spojrzałem w prawo. Ewelina i
jej koleżanka, chyba Dominika, zmierzały już w moją stronę.
- Jedziemy? – zapytałem, kiedy
obie dziewczyny już były blisko.
- Tak – odpowiedziała szatynka,
więc od razu udaliśmy się do samochodu.
*
Mam mętlik w głowie. Kto z nas
postąpił gorzej? Ja, nie mówiąc Mikołajowi o tabletkach, czy on… robiąc
awanturę… i kolejny raz… uderzając mnie. Teraz wiem jedno. Wtedy, kiedy uderzył
mnie w łazience, mogłam skończyć ten związek, który od dawna nie przypominał
już związku. A teraz? Teraz…
- Kto to był? – usłyszałam głos
tego faceta, który wygonił Mikołaja ze szpitala. Dopiero teraz zdałam sobie
sprawę z tego, że to jest ten siatkarz. No, nie powiem, ma Ewelina szczęście do
siatkarzy…
- Chłopak – szepnęłam.
- Chłopak?! Chłopak się tak nie
zachowuje Dominika! On powinien dziękować Bogu za to, że cię znalazł, a nie… To
jest potwór! POTWÓR! Tylko mi do niego wróć, a sama, z pomocą Miśka i Zbyszka, wykurzymy
go z tego miasta! – jej słowa brzmiały tak prawdziwie.
- Jeżeli mogę o coś zapytać… -
zaczął Bartman. – Czy on cię kiedyś uderzył?
- I to nieraz! – wyprzedziła
mnie w odpowiedzi Ewelina. Spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. Skąd ona wie?
Przecież jej tego nie powiedziałam! – No, może tylko dzisiaj… Ale i tak to go
nie usprawiedliwia! Prawda, Zbyszek?
- Sto procent racji… -
potwierdził siatkarz.
*
No i wreszcie jest kolejny rozdział :). Przepraszam za ten kilkudniowy poślizg, ale jest on spowodowany problemami z internetem. Teraz jest już wszystko dobrze :). Pomijam tu tylko czcionkę... Hm... Coś mi się posypało... To chyba nie problem, mam nadzieję...
Dziękuję wszystkim za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Cieszę się, że polubiliście Miśka, oraz że Zbyszek zaskoczył Was tą "prośbą" :). W kolejnych rozdziałach będzie jeszcze więcej Kubiaka :D.
Co do tego rozdziału... Pisało mi się go dość dobrze. Jestem po części zadowolona z niego. Póki co - chyba najciekawszy. Kolejne powinny być jeszcze ciekawsze :). I uwaga - pojawią się nowe postaci :).
Mam u Was jeszcze kilka zaległości. Obiecuję, że je nadrobię dziś i jutro.
Pozdrawiam! :*
Niech Dominika kończy ten związek z Mikołajem, co to za facet, który tak traktuje kobietę? Rozdział wyszedł Tobie naprawdę dobry, nie mogę doczekać się kolejnego, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńO i Zbyszek wkracza :D Dominika powinna jak najszybciej zakończyć ten związek z Mikołajem. Jak on wgl mógł ją tak traktować ? Wgl kobiety ?!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , pozdrawiam Aśka :*
Damski bokser Mikołaj tym razem już totalnie sobie przegiął. Dobrze, że ma taką przyjaciółkę jak Ewelina, a Ewelina ma takich przyjaciół jak Bartman :D Zapraszam do mnie na 4 ;)
OdpowiedzUsuńBoże, niech Dominika odejdzie od Mikołaja. On jej tyle bólu zadaje. On na nią nie zasługuje. Wie, baa jestem pewna, że Mikołaj się nie zmieni. To jest pewne. Tacy ludzie jak on się nie zmieniają. I nigdy nie zmienią. Mikołaj niszczy jej życie. A Dominika jest za młoda by tak ciepieć. Mam nadzieję, że Dominika posłucha rozumu i go zostawi.
OdpowiedzUsuńZwiązek Dominiki i Mikołaja był toksyczny. Dziewczyno, nie myśl sobie, że on cię kocha... On traktuje cię jak swoją własność. Na dodatek jeśli uderzył raz, zrobi to ponownie. Poszukaj sobie kogoś, kto będzie godny takiej kobiety jak ty :) Żałuję, że Zibi nie pieprznął mocniej Mikołajowi... Damski bokser się znalazł. Niech sobie znajdzie godnego przeciwnika! Ale się zbulwersowałam ;p;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, nulka :*
[jeden-pocalunek-siatkarza.blogspot.com]
Zbyszek powinien jeszcze solidniej rozprawić się z Mikołajem. Co jak co, ale bicie kobiet przez facetów jest nie wybaczalne. Dominika niestety też nie zachowała się w porządku. Decyzja o dziecku powinna być wspólną. Nie zmienia to jednak faktu, że Mikołaj nie powinien jej bić! Dobrze, że jednak ona może liczyć na swoich przyjaciół, jakimi są Ewelina i Zbyszek.
OdpowiedzUsuńMisiek u Ciebie mnie po prostu rozwala :)
Pozdrawiam :*
[http://you-are-my-breath.blogspot.com]
Teraz to miejmy nadzieję, ze Dominika jednak nie jest w ciąży!! Obt posłuchała Eweliny i Zbyszka i wysłała tego całego Mikołaja w diabły!
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńJak można uderzyć kobietę.? Ja tego nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem.. Podoba mi się twoje opowiadanie, czekam na kolejny rozdział.. : )
OdpowiedzUsuńwięcej Kubiaka? cudownie! ogólnie muszę powiedzieć, że to bardzo fajne opowiadanie i zdecydowanie popieram wszystkich, którzy chcą zerwania Dominiki i Mikołaja. czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuń